Moim zdaniem obecne święta coraz bardziej "wariują" zwyczajnie przez ludzi. Teraz nie ma takiegio uroku - gdyby nie choinka- ani zapachu tych świąt, bo wszystko co jemy podczas wigilijnej wieczerzy mamy na codzień. Ludzie w dzisiejszych czasach nauczyli się brać pożyczki, tylko dlatego, by mieć bardziej bogate prezenty czy bardziej bogato zastawiony stół. A pamiętajmy, żę Jezus Chrystus przyszedł na świat w stajence, w ubogiej szopce na sianku.
Ja przyznję, że u nas nie czytało się pisma świętego przed rozpoczęciem wieczerzy. Choinkę ubierało się dopiero 24 grudnia, rzadko kiedy dzień wcześniej, oczywiście całą rodziną - mama miał większość rzeczy, potaw przygotowanych już wcześniej, by potem mogła wspólnie z nami ubierać choinkę, wspominać, śmiać się i radować. My jako dzieci, zawsze wypatrywałyśmy pierwszej gwiazdki na niebie, aby można było zacząć dzielić się opłatkiem, na stole zawsze było 12 skromnych potraw, do wieczerzy nikt nic nie jadł, jedynie jak coś tylko rano kawałek pieczywa, po posiłku śpiewaliśmy kolędy, zastawa zawsze była świąteczna plus dodatkowy jeden komplet pusty, dla gościa, potem był czas na ropakowywanie prezentów i obowiązkowo chodziliśmy na pasterkę - nawet jak byłyśmy młodsze, kładłyśmy się spać, a mama nas budziła po 23-ciej.
Do dzisiaj w moim domu zachowałam pare tradycji. Na święta staram się posprzątać już wcześniej, i do wieczerzy przygotować potrawy też nieco wcześniej, 4 dni wcześniej mąż wędzi szynki na pierwszy i drugi dzień świąt, choinkę ubieramy 23 nieraz 22 grudnia, przed zasiądnięceim do stołu dzielimy się opłatkiem- i ja osobiście czuję, że to jest takie pojednanie, w tym dniu wybaczamy sobie wszystko i zapominamy o złych rzeczach, do dziś dnia jest 12 skromych potaw i jemy, aby się posilić, a nie "napchać", kupujemy sobie dużo wcześniej drobiazgi pod choinkę, bo potem nie stać w tym tłumie w marketach, a przy rozdawaniu prezentów każdy musi zaśpiewać jakoś kolęde co zna. O połonocy idziemy na pastrerkę, nie dlatego, że tak tradycja nakazuję i może większość ludzi tak chodzi, ale dlatego ze my czujemy taką wewnętrzną potrzebę, nie wiem może zobaczyć małego Jezuska na sianku wsród zwierząt. Moja rodzina jest bardzo religijna i co niedziala jesteśmy w kościele, więć w ten szczególny dzień, nie może nas tam zabraknąć, nawet jak nieraz zawieje i nie da się dojechać autem, idziemy 3 kilometry na pieszo. Dodatkowo rozbimy ozdoby świąteczne własnoręcznie, nakłuwamy pomarańcze gożdzikami i ta szynka własnej roboty, wcześniej peklowana, a potem wędzona.............. to jest właśnie magia świąt.