Wzloty i upadki Maniuśki i jej rodzinkiKategorie: Rodzicielstwo, Praca i kariera Liczba wpisów: 125, liczba wizyt: 245909 |
Nadesłane przez: Maniuśka dnia 20-12-2011 21:58
Tak, tak już w czwartek o 18 moja mała dziecinka skończy roczek. Dorasta mi dziecko , tak szybko że nim się obejrzę to ona umie coś nowego. Ostatnio jak się przewróci albo coś spadnie na podłogę to krzyczy Baaa a jak po niej powtórzę to podnosi głos i krzyczy BAAAA! heh, w ramach podziękowania nauczyła się kiwać głową, w ten sposób chodzi i dziękuje za chrupka, za bułeczkę na śniadanie itd. No i wczoraj doznałam szoku , bo odkryłam ,że wychodzą jej naraz 2 dolne. Ostatnio skupiłam się na górze bo już ma 4 ząbki, lada moment wyjdzie na górze 3 po lewej stronie. Jakoś tak tych ząbków dużo się zrobiło. No ale malutka dzielnie myje ząbki rano i wieczorem, a czasami z płaczem muszę zabrać jej szczoteczkę bo kąpieli nadszedł koniec. Swędzą ją dziąsełka, troszke marudniejsza jest, ale do przeżycia.
A przygotowania do roczku trwają. Dzisiaj zamówiłam torty, bo będą dwie imprezy w jednym dniu ale co tam...jestem zła bo moja teściowa odrzuca moją rodzinę jakby nie byli godni usiąść przy jednym stole. Ale z Maćkiem powiedzieliśmy koniec, ostatni raz robimy urodziny dla małej na raty. Albo jedno przyjęcie, albo wcale. Girlandy i balony kupione, świeczka jest więc czekam już na Wigilię , a potem na I dzień świąt bo właśnie wtedy robimy urodziny i mam spokój.
A z takich rzeczy nowych to teście się rozwodzą, nareszcie. Może to głupio zabrzmi ale po 12 latach bycia razem ale osobno to już czas. Teść ułożył sobie życie z inną kobietą, teściowa z innym facetem tyle,że żadne z nich nie przyznaje się do tego nam. Ale my oczy mamy i widzimy. No cóż może przyjdzie taki czas,że wkońcu znajdą w sobie trochę przyzwoitości i przyznają się synom co i jak. A mąż i szwagier? Im to już różnicy nie robi, czy z rozwodem czy bez dla nich to samo. Teść jest naprawdę fajnym facetem! Wszystko ustalone jeśli chodzi o finanse i jest ok. Tylko teściowa wyładowuje na nas swoje fustracje. Podejrzewam ,że nie może się pogodzić z tym,że to ojciec występuje o rozwód, że przyznał jej się w oczy ,że ma kogoś i jest szczęśliwy. Chodzi i się wkurza bo na Wigilię będzie a w I święto już nie i wykrzykuje,że wszyscy są ważniejsi niż własna wnuczka która obchodzi roczek. Tylko nie rozumie tego, że my jako rodzice to rozumiemy i umówiliśmy się tak, że za kilka dni przyjedzie na ciasto i posiedzimy sobie, ale ona musi swoje no bo przecież na kimś trzeba się rozładować.
Coraz częściej myślimy o stancji tyle,że tak nie bardzo u nas z finansami teraz bo Maćko pracuje na umowę zlecenie, więc ile zleceń taka i wypłata więc ciężko będzie nam wykalkulować czy będzie nas stać w tym miesiącu a czy w następnym już nie, dlatego z wielkim żalem i bólem serca nadal siedzimy:( Ale oboje mamy już dość. Ja się złapałam, że jak przychodzę od moich rodziców , czy od siostry to wchodzę do domu ze złym humorem jak jest teściowa. Jak jej nie ma to jakoś to gładko przechodzi. Wkurzyła mnie ostatnio bo wtrąca się we wszystko co tylko może. Powiedziała mi że jak przyjdzie czas to ona zapisze Julkę do przedszkola, bo my nie mamy znajomości i nie będziemy mogli jej nigdzie zapisać. No to już mnie wkurzyło , bo od takich rzeczy to jesteśmy my rodzice i to my będziemy decydować do jakiego i kiedy posłać dziecko przedszkola, a potem wypaliła z tortem że to ona wybierze małej tort. Hmm nawet nie myślałam jej pytać jaki ma być. Poszłam dzisiaj, zamówiłam. Jak nie będzie smakował to nie jeść i tyle.
OJ wyżaliłam Wam się trochę i powiem Wam szczerze ,że mi lepiej. Aczkolwiek nie cieszę się bo Wigilia tuż tuż, czego nie znoszę!!
Może to i dziwne, ale najpiękniejszymi świętami jakie spędziłam to były te rok temu,w szpitalu jak urodziła się malutka jak to wszyscy do mnie przychodzili, że nie chodziłam od stołu do stołu. No i mieliśmy małą cudowną kruszynkę przy sobie. Małą urodziłam 22 , a ze szpitala wyszłam 27 grudnia. To mąż był przy mnie w Wigilię, potem pojechał do domu przebrać się i pomóc mamie swojej, poszedł do moich rodziców, potem do siebie. W tym czasie przyjechali moi rodzice z rodzeństwem do mnie, a po Wigilii u swoich rodziców mąż. Było wspaniale. W Wigilię przyszedł ksiądz, pobłogosławił Julkę, dał jej obrazek i życzył nam zdrowia i szczęścia. A my...byliśmy razem, tylko we troje i to były nasze najwspanialsze święta!
Dobranoc:)
Nadesłane przez: Maniuśka dnia 15-12-2011 21:24
Widzę ,że ostatnio z mężem ich potrzebujemy...wczoraj byliśmy w kinie na Listach do M.- piękny film, myślałam ,że płakać będę ale nie...
Brak nam cierpliwości do wszystkiego, a najbardziej do małej która od rana do wieczora chodzi i jęczy a wtedy pies szału dostaje i wyje.Nic nie pomaga, zamykanie w pokoju, uspokajanie jednego i drugiego. No ja już dzisiaj wychodziłam z siebie i mąż też. Oboje już jesteśmy przemęczeni, ja chyba z nich najbardziej bo to ja najwięcej czasu spędzam w ich towarzystwie. Dzisiaj nawet nakrzyczałam i na jedno i na drugie. No dwie chodzące syreny, gdzie nawet nie można na spokojnie porozmawiać bo się nie słychać.
A jeszcze wkurza mnie ostatnio teściowa bo chce o wszystkim decydować. Dzisiaj mi powiedziała,że my wybierzemy (ona, ja i Maciek) tort. Nawet nie myślę prosić ją o zgodę na wybranie tortu. Nasza sprawa jaki tort będzie na urodzinach małej. Wczoraj mi powiedziała,że mała jak będzie miała 2 lata to "będzie musiała iść do przedszkola" że ona ją zapisze. Normalnie we mnie się zagotowało. Od tego jesteśmy my, my wiemy kiedy jest pora na różne atrakcje dla dziecka. Chciałam małą zabrać do małpiego gaju, coś nowego oczywiście neguje, bo za mała, bo na kulkach zarazki a ona do buzi bierze. No i tak naprawdę w sprawie własnego dziecka nie mam do powiedzenia nic...a ostatnio aż zwróciłam jej uwagę jak dała małej śledzia, tak śledzia...no jak poczułam od niej to myślałam,że wyjdę z siebie. Czemu nikt nie rozumie,że ona jest mała, że jak coś się będzie działo to ja do niej wstanę nikt inny. Czemu nikt tego nie szanuje?! Bo każdy się położy spać i ma w dupie! A to ,że ja wstanę na następny dzień zryta jak pies, niewyspana i nie w humorze to już nikogo nie obchodzi. Proszę, nie dawać nic kwaśnego, mała dostaje jabłko ,dostaje mandarynki. A potem ja chodzę struta bo mała ma pupę całą odparzoną! Ehh
Nadesłane przez: Maniuśka dnia 13-12-2011 23:49
Tak ostatnio wygląda moje życie,że nie mogę się z niczym uporać. Ciągle ktoś mi coś rzuca pod nogi.
Zorganizować się nie mogę. Prezentu dla męża jeszcze nie kupiłam, bo nie mam czasu!! A święta tuż tuż...
Mała chodzi i jęczy bo ząbki jej idą. Ma ich 6 już , a dzisiaj była już nie do zniesienia, przechodziła samą siebie i gryzie mnie co chwila, żeby delikatnie, a ona tak mi się dzisiaj w rękę wbiła ,że ślad został i krew poleciała...:(
Na nic się zdaje tłumaczenie i proszenie, podejdzie niby się przytulić, pocałować a tu cap za policzek i szczęśliwa przez chwilę,a jak zaczynam z nią rozmawiać, że nie wolno to ryczy jak to ja bym ją ugryzła. Oj.. dzisiaj był ciężki dzień z tą moją Niuńką. Muszę ogarnąć mieszkanie i jakos tak powoli się przygotowywać ale uwierzcie mi że dzień zrobił się dla mnie za krótki! Mała jeść nie chce bo tak ją dziąsełka bolą więc zamiast na jedzeniu obiadu poświęcić 15 minut, ona je teraz godzinę z krzykiem. Ale jeść coś musi. I smaruję dentinoxem i skórka od chleba a to gryzaki wodne. Nic zupełnie nic, mam nadzieję, że już jutro będzie lepiej. A teraz właśnie zaczęła chrapać.
Nie mam pomysłu co mogę dawać jej na obiad. Nic kwaśnego, żadnych pomidorówek, żurków , ogórkowych czy buraczkowa. Wszystko co kwaśne, a mała zje odrobinę to pupa jej się odparza. Więc nawet jabłka dać jej nie mogę, mandarynki i wszelakie cytrusy odpadają, mała żyje na bananach, krupniku, rosole. Drugie danie to nie kłopot bo zawsze jakiś sosik z mięskiem zje, ale zupy...ręce mi opadają.
A u mnie w szkole ok, koło z niemieckiego zaliczyłam na 4, czyli lepiej niż się spodziewałam:) Mąż w pracy , a ja sama na placu boju.
Przygotowania do roczku trwają. Miały być razem, czyli moja rodzina i męża. Teściowa się wykręciła, więc roczek robię na 2 raty. Od 10 w pierwszy dzień świąt będą u mojej mamy ,a od 16.30 w domu u nas, czyli u teściowej. Ehh. 2 torty i dwa razy więcej roboty,ale kto mnie zrozumie:( Teściowa nie chce żeby tyle osób przyszło do niej, ok 17 bo nie ma miejsca, tu akurat problemu nie widzę bo miejsce jest,tyle ,że ona za moją rodziną nie przepada więc ma święty spokój. A to ,że będziemy latać od domu do domu to ją nie interesuje. Nie ma to jak dbać o własną du**!
Ja jeszcze wzięłam się za prawko więc czasu coraz mniej bo już wiem kiedy mam egzamin. Muszę uczyć się teorii i w dodatku zaraz na początku stycznia mam koło, niezapowiedziane ale mam. Trzeba się pouczyć bo to jeden z ważniejszych przedmiotów u mnie na roku.
Kończę. Bo się wykończę.
Dobranoc Familio!