|
lis 2024
|
|
Mo | Tu | We | Th | Fr | Sa | Su |
| | | | 1 | 2 | 3 |
4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | |
-
Nadesłane przez: oaza09
dnia 05-05-2010 22:12
Dziś drugi dzień...Mateuszek rozpłakał się zaraz po tym jak go pani wzięła na ręce... tak żałośnie na mnie spojrzał...serce się krajało, ale odwróciłam wzrok, musiałam być twarda.
Zanim dopełniłyśmy z panią formalności finansowych, to płacz Matusia ustał. Miałam zostawic go na trzy godziny, ale poszłam po dwóch...nie wytrzymałam. Pani przyniosła mojego synka do mnie. Nie płakał. Był bardzo poważny. Ani się do mnie nie uśmiechnął. Normalnie miałam wrażenie, że sie obraził!
Jako, ze dziś wprosiłam się z małym do mamy na rosół to poszłam do niej i Mati dopiero po drodze sie rozruszał i zaczął coś nawijać w sobie tylko znanym języku...Uff, odetchnęłam...
-
Nadesłane przez: oaza09
dnia 04-05-2010 21:06
No cóż, ja do pracyod poniedziałku, wiec Mati do Bajlandii. Mamy kilka dni, żeby choc troszkę się zaczął przyzwyczajać, zanim zacznie dłużej zostawać. Pierwszy przełom w jego życiu. Denerwowałam się strasznie. Kilkakrotnie biegałam przez to do toalety. Po przedpołudniowej drzemce ubrałam smyka i poszliśmy.
Zadzwoniłam, otworzyła młoda, sympatyczna dziewczyna, rozebrałam małego i lekko oszołomionego zostawiłam z opiekunką. Widziałam jeszcze przez szybę, ze nie płakał, ale był u pani na rękach...
Wyszłam i...nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić...kompletny chaos i mętlik w głowie. Nie pamietałam czy mam coś kupić czy nie, więc ruszyłam po prostu przed siebie, do znajomej zamówić kosmetyki.
Po drodze spotkałam kilka znajomych osób, a że widziali mnie zawsze z synkiem, to naturalnie wszyscy o niego pytali. Odpowiadałam i każdy miał jakąś uwagę, że zacznie chorować, a czy sprawdziłam opiekunki, a że drogo, a czemu nie do żłobka....Itd...Irytowali mnie tymi tekstami, bo przecież nie chcę dziecku zrobić krzywdy. Poza tym widziałam tam rozbawione maluchy, jedno płakało, to miała go kobieta na rękach i próbowała zabawić...
Gdyby było tam, az tak źle, to przecież nikt by tam dziecka nie oddawał, no ale poziom stresu mi wzrósł...Cholera jasna, gdyby warunki pozwoliły, to nadal "siedziałabym" z dzieckiem w domu, ale MUSZĘ iść do pracy!
Po dwóch godzinach poszłam i zajrzałam przez szybkę, dzieci z paniami siedziały na podłodze...zanim ja dojrzałam mojego Smyka, to wcześniej on dojrzał mnie i się rozpłakał...Szybko go do mnie przyniesiono, buczał jeszcze chwilę, ale raczej siłą rozpędu...
Usłyszałam, że na początku się zabawił, ale po jakimś czasie zorientował się, że mnie nie ma i zaczął płakać, więc więcej był noszony niz się bawił...
Pierwsze koty za płoty...Zobaczymy jutro, bo tez idzie, ale tym razem zostawię go na trzy godzinki...
-
Nadesłane przez: oaza09
dnia 03-05-2010 22:38
Dziś byłam u swojej znajomej, własciwie to powierniczki. Cudowna, wspaniała kobieta po sześćdziesiątce. Nie wiem dokładnie ile ma lat, ale to nieistotne. Swego czasu bardzo mi pomogła i bardzo mnie wspierała...Teraz, na szczęście, nie musi, ale od czasu do czasu ją odwiedzam, zanosząc jej katalogi czy z Avonu czy z Oriflame. Dziś z Oriflame, a przy okazji poplotkowałyśmy...
M. w tym czasie zajął się Smykiem...
Pamietam, że jakieś dwa lata temu, pani E. pochwaliła mi się swoimi zakupami. Kupiła sobie złote sandałki i złotą torebkę. Naprawdę piękne...Jak się na nią patrzy to pierwsze określenie jakie przychodzi na myśl to "Dama". Zawsze kawka lub herbatka podana w pięknej filiżance i ciasto własnej roboty podane na talerzyku od kompletu...Cudowna atmosfera, bardzo dobrze sie u niej czuję...
Wracając do złotych butów i torebki, jak przyszłam do domu to powiedziałam o tych zakupach M. Pamietam, że zdziwił się, że kobieta w tym wieku i zakupy w tym kolorze...Jednak nigdy jej nie widział, więc dlatego się dziwił...
Kilka dni później spotkalismy ją na mieście. Szykownie ubrana kobieta w złotych butach i ze złota torebką...I co ciekawe, mojemu mężczyźnie w ogóle nie rzuciły się te złocistości na oczy, a chwilę rozmawiałyśmy...
Oddalając się od niej spytałam czy go raziły te błyskotki, to był zaskoczony o czym ja mówię i sie obrócił...
To pani E.? - zapytał
Tak to ona - odpowiedziałam ze śmiechem
Wiesz co, to naprawdę do niej pasuje - sam był zaskoczony
Pamietam, ze się roześmiałam, bo faktycznie, jak sie słucha to trudno uwierzyć, że prawie siedemdziesiecioletnia kobieta moze dobrze wyglądać w takich kolorach...dopóki jej się nie zobaczy i wtedy widać, że wszystko pasuje i elegancko sie prezentuje...
Pani E. uwielbia również perfumy, ma ich co najmniej 20. Zarówno oryginalne, jak i te zakupione z katalogów...no i oczywiscie róznego rodzaju błyskotki, naszyjniczki, wisiorki, kolczyki, broszki...Nawet w domu się w nich prezentuje...Za każdym razem jak u niej jestem to jej osoba robi na mnie ogromne wrażenie...Pozytywne wrażenie
A jak zwraca się do mnie "Asiulka" lub "Perełko" to mi się tak ciepło koło serducha robi...
Zawsze wychodzę od niej naładowana pozytywną energią...
© 2008-2024 MedFood Group SA
Do góry
Chcesz być na bieżąco z Familie.pl?
zamknij
Dołącz do nas na Facebooku