Blogi
»
Życie z Aniołkiem
|
lis 2024
|
|
Mo | Tu | We | Th | Fr | Sa | Su |
| | | | 1 | 2 | 3 |
4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | |
-
Nadesłane przez: nowisia
dnia 12-11-2010 11:51
Zastanawiam się, dlaczego nie potrafimy radośnie obchodzić tego dnia?? Przeciez to powinna być jedena z najradośniejszych rocznic!! Tymczasem z większą pompą witamy każdy Nowy Rok...Paradoks:) Podobnie jak ze zmianami, które funduje nam rząd...Podnoszą podatek VAT, chcą znieść ulgi, co przechodzi bez większego echa...a toczymy batalię o przeniesienia krzyża spod Pałacu do Kościoła...Masakra:) Tymczasem we Francji podnoszą wiek emerytalny o 2 lata i tam ludzie w demonstracji swojego niezadowolenia demolują pół Paryża...nie popieram wandalizmu broń Boże, ale czasem zastanawiam się nad pojęciem naszej demokracji:) Czasem mam wrażenie, że uwielbiamy być narodem uciemiężonym:)
No ale to tylko taka dygresja:) Wczoraj wieczorem wpadł nasz dobry znajomy, Julka zmobilizowała nas do śpiewania patriotycznych pieśni, i nawet z wielką radością odśpiewaliśmy Rotę, Legiony i Ułanów:) Było trochę zabawnie ale przez chwilkę poczuliśmy polskość:) Wieczorkiem zadzwoniła moja przyjaciółka jeszcze z czasów Liceum. Nie słyszałyśmy się ponad pół roku nie miała więc pojęcia o naszej sytuacji...pogadałyśmy i jesteśmy umówione na spotkanie za tydzień w sobotę. Ciesze się jak nie wiem, bo kiedyś byłyśmy sobie naprawdę bliskie:)
Dziś wiecorem mamy kolejnych gości - przyjeżdżają moi rodzice:) Zaprosiłam ich na pierogi ruskie:) Będzie wesoło:)
Tymczasem zmykam do kuchni:)
Pozdrawiam Was wszystkich!:)
-
Nadesłane przez: nowisia
dnia 10-11-2010 16:11
jakaś dzisiaj ciężka pogda:) własnie spijam 2 kawkę. Na dworze robi się szaro...jak ja nie lubie jesieni i zimy. Ale nic to - jeszcze tylko listopad, grudzień a od stycznia już z górki.
Moja mama na od 15 grudnia załatwiła sobie wolne na czas mojego zabiegu i pobytu w szpitalu. Kamień z serca mi spadł, bo wiem, że wszystko przynajmniej bedzie dopilnowane jak mnie nie będzie:) Gdyby nie ten cholery zabieg już staralibyśmy się robic coś w kierunku dzidzi. Ale nie chcę już narażać ani siebie ani nastepnej ciąży. Nie przeżyłabym gdyby po raz kolejny coś nie wyszło.
Ale nic - tylko ten zabieg, krótka rekonwalescencja i staramy się!! z całych sił - mam nadzieję, że nie będziemy musieli długo czekac na efekty:) Zośka musi nam pomóc w tym wszystkim - nie ma co:)
Wczorajszy dzionek strzelił, wieczorkiem obejrzeliśmy Usta Usta na vod i na samym końcu się wzruszyłam...jak niewiele mi teraz trzeba do płaczu...
Dzisiaj od ranka aktywnie, pojachałam "na sklepy" zrobić drobne zakupki na długi weekend. Po powrocie pozprzątałam szybciutko i wstawiłam obiadek. Dzisiaj kuchnia serwuje gulasz z karkówki, kasze gryczaną i buraczki własnej roboty:) Pychotka!!
Teraz siedze z Julką - ona rysuje ja pisze bloga:) I czekam na mojego męża. Zaraz wezmę córcie i naszego kundla i pójdziemy na spacerek.
-
Nadesłane przez: nowisia
dnia 08-11-2010 16:52
...czas zacząć. Na szczęście w czwartek przerywnik.
Weekend minał pół na pół. W sobotę dopadł mnie straszliwy dołek. Od rana rozmyślałam o Zosi i jakby to było wesoło i szczęśliwie jakby była z nami...ta nieuchronność losu mnie dobija, czasem przeraża...tak cieszyłam się, że tej jesieni będzie inaczej, że będzie mały Promyczek z nami...achhhhh...
Dla oderwania wzięłam Julke do Galerii Bałtyckiej na obiad i przy okazji wywołałyśmy zdjęcia na konkuts fotograficzny. Było bardzo miłko - Julka za swoje pierwsze kieszonkowe zaszalała i kupiła blok do rysowania z modelkami.
Niedziela - jak na zamówienie - słoneczna:) Pojechaliśmy oczywiście do Zosi...napadało liści od groma...ogarneliśmy, zapaliliśmy znicze. Cały smutek i napięcie odeszło...jak ręką odjał. Potem oczywiście na basenik - stwierdziłam, że skoro jest mój mąż, robie sobie małe SPA:) On i Julka w basenie a ja raz w dżakuzi, raz na saunie raz w basenie:) Pełen relaksik....tego było mi trzeba...nawet przez chwilę poczułam się szczęśliwa, tak jak kiedyś...
A dziś od rana dzień jak codzień...sprzątanko, obiadek, załatwianie spraw, odrabianie lekcji z Julką. Potem się powygłupiałyśmy, porysowałyśmy. Przed chwila wróciłam z Biedronki i czekam na męża:) I tak leci dzień za dniem. W sklepach powoli widać Święta...ja się jakoś nie cieszę...bardziej obawiam jak to wszystko zniesiemy bez naszej córeczki...
Dziękuję Ci Boże za Julkę!!! Tylko ona trzyma nas w pionie...
© 2008-2024 MedFood Group SA
Do góry
Chcesz być na bieżąco z Familie.pl?
zamknij
Dołącz do nas na Facebooku