Artykuł promocyjny
Opublikowany przez:
Familiepl
2020-08-24 23:17:27
Autor zdjęcia/źródło: zdjęcie Austin Pacheco/Unsplash
Mirosława Kątna: Sprawy dziecięce szły ze mną przez całe życie. Siedzą we mnie te historie. Te dzieci często do mnie wracają już sami w roli rodziców. Komitet Ochrony Praw Dziecka, który współtworzyłam blisko 40 lat temu, jest pierwszą organizacją, która się podjęła tego tematu. Pracowaliśmy z trudną materią. Uznałam, że muszę to opisać nie po to, żeby oskarżać świat dorosłych, ale by pobudzić do refleksji. By każdy zadał sobie kilka pytań: czy na pewno zauważam co się dzieje?, czy zasłaniam oczy?, nie widzę, nie słyszę, bo się boję, bo jestem asekurantem?, czy wsłuchuję się w dziecko i próbuję zrozumieć jego świat, czy tylko wydaję polecenia i mówię, zamiast rozmawiać?
Mnóstwo historii, a każdy z tych problemów miał przecież swoje imię, wiek i twarz. „Smaki dzieciństwa”, bo właśnie one często towarzyszą nam przez całe życie. Z kim nie rozmawiam, każdy ma jakieś wspomnienie – z babcinym ciastem, pulpecikami, klopsikami. Dzieciństwo kojarzy się nam z czymś fajnym, smacznym. Przez całe swoje życie zawodowe poznałam mnóstwo dzieci – dzieci w różnym wieku, w różnych sytuacjach, z różnymi problemami. To były dzieci, które kojarzą dzieciństwo ze smakami niefajnymi, ze smakami słonymi i gorzkimi, bo taki smak mają łzy. Dzieci, które opisuję w książce, spotkały ogromne przykrości, tragedie nierzadko zadane, sprawione im przez najbliższych. Do smaków słono-gorzkich może przyczyniać się również środowisko szkolne, choć tu znów szkoła powinna kojarzyć się z przygodami i zdobywaniem nowej wiedzy, ale nie zawsze tak się dzieje. I trzecie środowisko, na które warto zwrócić uwagę – to środowisko rówieśnicze. Powinno się kojarzyć z czasem rozrywki, zabawy, a nierzadko w niejednym dziecięcym sercu przenikała się słoność i gorycz.
M.K.: Opowiadam o tym, czego doświadcza dziecko, co przeżywa, kiedy staje się kartą przetargową między rodzicami, którzy je bardzo kochają, a postanawiają, że nie będą razem – ich prawo. Ale dlaczego rozstając się, często rozwodzą dziecko ze sobą? Nie liczą się z jego emocjami, wiekiem, gotowością, żeby funkcjonować na dwa domy.
Taka tendencja do zawłaszczania dziecka, do tego, żeby przekonywać drugiego rodzica i cały świat, że ma się patent na wiedzę, na mądrość, na miłość, a w efekcie izoluje się dziecko od drugiego rodzica, bardzo często doprowadzając do potwornego cierpienia dziecka, które jak wynika z deklaracji każdy z rodziców kocha najmocniej na świecie.
W dzisiejszej rzeczywistości ta problematyka – krzywd emocjonalnych jest dominująca. Jeżeli wiemy, że statystyki mówią o tym, że co trzeci związek się rozpada, to możemy założyć z dużym prawdopodobieństwem, że prawie każde z tych dzieci jest dotknięte przypadłością krzywdzenia emocjonalnego. Ci ludzie kochają swoje dzieci, tylko nie zdają sobie sprawy z tego, że bezpardonowo walcząc między sobą, czynią ogromne spustoszenie. Zapominają, że rozwód rozwiązuje ich małżeństwo, a nie związek rodzicielski.
Ludzie świadomi tego, że rodzicami będą już zawsze, mają zdecydowanie większą szansę nie zgubić z oczu dziecka i jego potrzeb, a tym samym mogą pomóc dziecku zmierzyć się z tą trudną sytuacją.
M.K.: Dziecko jest człowiekiem tu i teraz, a nie stanie się nim dopiero kiedy skończy 18 lat, dlatego zawsze – bez względu na wiek – powinno być podmiotowo traktowane. Trzeba mieć świadomość, że dzieci nie wychowuje się okazjonalnie. Dzieci wychowuje się w każdej chwili - rozmawiając z nimi, czasem milcząc, gotując zupę, czy robiąc zakupy. Trzeba być uważnym, otwartym na dziecięce pytania i wątpliwości, rozumieć i wzmacniać ich ciekawość świata.
Można im mówić o braku pieniędzy, o decyzjach dotyczących rozstania rodziców. Trzeba to robić, aby nie czuły się oszukane, samotne, zdezorientowane czy odrzucone. Dziecko nie jest przedmiotem, własnością rodziców, ma prawo do kontaktu z obojgiem z nich.
Nam, dorosłym, nie wolno sugerować dziecku, że ktoś, kto sprawił nam przykrość jest zły, podły i nic nie wart. Dziecko ma prawo i potrzebę kochania drugiego rodzica, nawet jeśli rodzicom nie układa się najlepiej. Nie możemy oczekiwać, że dziecko będzie sojusznikiem w naszej nienawiści. Wystarczy komunikat: "Wiesz, mama/tato sprawił/a mi ogromną przykrość. Zrobił/a to, ponieważ zabrakło jej/mu wyobraźni, dobrej woli, życzliwości" i kropka, bez etykietek w stylu: "To egoista/tka. Wcale nas nie kocha". Nawet jeśli tak myślimy i czujemy, nie mamy prawa mówić tego dziecku.
M.K.: Jak już wspominałam - najpoważniejszym błędem jest gubienie z oczu perspektywy dziecka, walka o dziecko, zamiast próby jego ochrony i wsparcia. Dziecko też przeżywa rozstanie, targają nim różne emocje – nie powinno zostawać z tym samo. Trzeba rozmawiać, tłumaczyć, co się zmieni w codziennym życiu i zapewniać, że jedno się nie zmieni – to, że rodzice je kochają. Rodzicie często boją się tej rozmowy i nie wiedzą jak ją przeprowadzić. Forum specjalistów z organizacji pozarządowych zajmujących się tematyką pomocy dziecku i rodzinie w sytuacji rozstania, którego liderem jest m.in. Komitet Ochrony Praw Dziecka, przygotowało opracowanie „Standardy pomocy dziecku w sytuacji rozstania rodziców. Poradnik dla rodziców i profesjonalistów” (dostępne na stronie: www.standardyrozstania.pl).
Pamiętam jak w gabinecie miałam kilkuletniego chłopca, z którym rozmawiałam o przedszkolu, zabawach i piłce, nagle ucichł, wbił wzrok w ścianę, a gdy się w końcu odezwał, powiedział: „taki byłem grzeczny, a tata nas zostawił!”. Trzeba zrobić wszystko, by dziecko nie obwiniało się o rozstanie rodziców, bo to zawsze jest decyzja i odpowiedzialność dorosłych, którzy przestają być partnerami, ale nigdy nie przestaną być rodzicami.
M.K.: Tu kłania się uważność i podążanie za dzieckiem. Dobra relacja, na którą pracujemy od samego początku, a nie kiedy pojawią się problemy w szkole czy tzw. bunt nastolatka. Trzeba obserwować dziecko na każdym etapie rozwoju, towarzyszyć mu w poznawaniu świata i norm nim rządzących.
Jeśli mamy kontakt z dzieckiem, bez trudu zauważymy zmiany w jego zachowaniu – będziemy mogli pomóc rozwiązać problem lub podjąć interwencję. Jeśli słuchamy dziecka i rozmawiamy z nim na każdy temat, oczywiście dobierając słowa i przykłady adekwatne do jego wieku, możemy mieć pewność, że gdy napotka jakiś problem, przyjdzie do nas, opowie, zada pytania. A jeśli dziecko przychodzi do nas ze swoim problemem – trzeba mu podziękować, że się z nami tym podzieliło. Należy także zapewnić dziecko, że nie zostawimy tej sprawy. Jeśli zmiany w zachowaniu dziecka są znaczne, warto skorzystać z pomocy specjalisty. Im szybciej zareagujemy, tym lepiej.
Zły dotyk, przemoc psychiczna nie znikną, to nie jest ból, który minie. W ostatniej kampanii KOPD „Nie pozwól, aby narodziły się w nim demony” tego rodzaju nadużycia porównaliśmy do tatuażu, którego usunięcie to proces bolesny i długotrwały. Podobne ślady zostawia przemoc. Przemoc rodzi demony, które idą z dzieckiem przez całe życie. Terapia często jest trudna i rozciągnięta w czasie.
Dobrym początkiem rozmów o ochronie przed „złym dotykiem” jest choćby wspólne przeczytanie książki i rozmowa. Warto wyposażyć dziecko w konkretną wiedzę, by samo umiało rozpoznawać niebezpieczne sytuacje.
M.K.: Pewność siebie jest ważna w życiu – tak kilkulatka, jak nastolatka i dorosłego. Na adekwatną samoocenę dziecka pracujemy od pierwszych dni, wsłuchując się w jego potrzeby, wpierając rozwój i zainteresowania, doceniając starania, unikając porównań z rówieśnikami. Każde dziecko zdobywa rozmaite umiejętności w swoim tempie, warto uwzględniać potencjał i predyspozycje dziecka, zauważyć jego osobowość i indywidualność.
Dojrzewamy jako społeczeństwo do mądrego rodzicielstwa, to jest proces. Ważne jest docenianie wrażliwości dzieci. W książce opowiadam, jakie pomysły mogą mieć dzieci, żeby zaistnieć w środowisku rówieśniczym. Za wszelką cenę próbują być jak Schwarzenegger, zajadle walczą o swoją przynależność do grupy, o swoją samoocenę.
Moje „Smaki dzieciństwa” to nie jest książka o patologiach, o złych rodzinach, złych dorosłych, to książka o życiu i o tym, czego nie zauważamy. To przyczynek do refleksji nad postawami, jakie my, dorośli, przyjmujemy wobec dzieci i młodzieży. To zachęta do zrewidowania poglądów, unikania krzywdzących – być może nieświadomych – zachowań, reakcji i gestów. To okazja do wejścia w świat młodych, zrozumienia ich potrzeb, motywacji oraz emocji. I chciałabym w tym względzie zdobyć jak najwięcej sojuszników. Nie ma trudnych dzieci, są trudni dorośli.
O AUTORCE:
Mirosława Kątna – psycholożka, terapeutka, mediatorka, działaczka społeczna.
W swojej pracy zawodowej i społecznej konsekwentnie walczy o prawa dzieci, o ich podmiotowe traktowanie, o szacunek, godność i mądrość w procesie wychowania. Głośno i odważnie zabiega o przeciwdziałanie przemocy i reagowanie w przypadku krzywdzenia dzieci.
Aktywność w zakresie praw dziecka przede wszystkim koncentruje na codziennej działalności w Komitecie Ochrony Praw Dziecka (współtworzyła tę organizację 40 lat temu i kieruje nią do dzisiaj). Była pierwszym i jedynym „ministrem od dzieci” – pełnomocniczką rządu ds. dzieci. Jest autorką wielu publikacji, poradników, projektów oraz materiałów szkoleniowych upowszechniających znajomość praw dziecka i ujawniających przypadki ich naruszania w życiu rodzinnym i społecznym. Pełni funkcję konsultantki i ekspertki w projektach i akcjach edukacyjnych dotyczących dzieci, młodzieży i rodzin.
Pracuje z młodzieżą z poważnymi problemami życiowymi; tworzy i prowadzi autorskie programy szkoleniowe dla rodziców, opiekunów, a także profesjonalistów: nauczycieli, pedagogów, pracowników socjalnych, policjantów, kuratorów, których wspiera swoim doświadczeniem. Komentuje i trafnie recenzuje w mediach życie społeczne. Wśród wielu dowodów uznania, które otrzymała, za najważniejszy uznaje Order Uśmiechu – jedyne odznaczenie przyznawane dorosłym przez dzieci. Zawsze powtarza, że nie ma trudnych dzieci, są trudni dorośli.
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.
Nie masz jeszcze konta na familie.pl?
Załóż je już teraz!