Wczoraj, będąc z wiztytą u pewnej przyjaciółki, byłam swiadkiem pewnej sceny...Otóż,gdy nasze dzieci zniknęły w drugim pokoju, jej mąż udał się na balkon z ,,blantem" w dłoni i po prostu zaczął palić...Nie przejmował się ani moją obecnością ani krytyką żony.Oświadczył ponadto, że ona nie może mu niczego zabronić, ponieważ każdy z nas jest wolnym i świadomym człowiekiem. Zamurowało mnie...Potem dowiedziałam się, że problem ten pojawił się już parę miesięcy wcześniej. Szczerze mówiąc, to gdybym tego nie widziała, nigdy bym w to nie uwierzyła. Jej mąż sprawia wrażenie człowieka bardzo odpowiedzialnego. Ma wyższe wykształcenie i zajmuje poważne urzędnicze stanowisko. Nie za bardzo wiedziałam, jak jej pomóc...Co sądzicie o tym zachowaniu? Czy uważacie je za normalne?Może Wy zanajdziecie jakieś rozwiązanie...?