Walczyć o każde życie poczęte, a z momentem tego życia wydania na świat zapominać o sprawie i walczyć o kolejne każde: nawet to z najcięższym zespołem wad wrodzonych, bo wszak każde życie ma wartość, a każdy człowiek ma niezbywalne prawo do życia ? Pięknie. Zakazać aborcji w każdym przypadku, karać kobiety, które aborcji dokonują jak pospolitych morderców i.. pozostawiać same, bez pomocy te, które urodziły dzieci nigdy nie mogące żyć samodzielnie, z potwornymi upośledzeniami, ciężko chore.
Obrona każdego życia poczętego- pięknie brzmi. Cel- w tym kraju nie zabija się nienarodzonych- jak prawdziwie chrześcijański to byłby kraj. Tylko czy społeczeństwo – nie dając nic w zamian- ma moralne prawo nakazywać kobietom rodzenie ciężko upośledzonych dzieci, skoro nie chce tych dzieci wziąć pod pełną społeczną ochronę finansową i medyczną, a skazuje rodziny na wieczne żebranie o pomoc, na niedostatek, na samotne borykanie się z problemem? Moim zdaniem nie ma prawa wymagać takiego heroizmu od każdej kobiety. Miałoby, gdyby każde narodzone życie od początku spotykało społeczne wsparcie, gdyby chore dzieci były problemem całego społeczeństwa, a nie tylko ich rodziców, gdyby społeczeństwo brało za nie pełną odpowiedzialność.
Pięknie mówić, krzyczeć o prawie każdej istoty do życia, pięknie wołać o penalizację aborcjonistek jak zbrodniarzy. Ale to takie proste, łatwe, nie wymagające niczego poza słownymi deklaracjami. Obrona życia poczętego, nie powinna kończyć się z chwilą wydania na świat tego życia. Wtedy powinna się tak naprawdę zaczynać, realną, konkretną pomocą już przez całe życie ocalonego płodu.