Mama Tymka napisał 2010-11-06 09:52:50Domyślam się że studentki były na gębe... ale wpaść do pokoju raz na jakiś czas można było. Zwłaszcza, że jak chodowały szproty pod komodą oraz boczniaki na ścianie to zapach musiał spod drzwi bić.
I ja uciekam do sprzątania. Młody chce bym się z Nim bawiła ale obowiązki w pierwszej kolejności. Jak Małżonek wróci z nadgodzin to musi lśnić i obiad na stole stać :))))
Przez pierwsze miesiące tak nie było- nawet jeszcze przed wakacjami- pies czasem wychodził na korytarz, to miałam okazję nie raz zajrzeć- poza porozwalanymi ubraniami nie rzucało mi się w oczy nic nieciekawego, a zapach był- psa, tylko taki. W ogóle, jak była najpierw tylko jedna, to dbała o porządek po sobie, i w kuchni, i w łazience- pierwsze problemy zaczęły się, jak wprowadziła się druga- ale trwały wtedy krótko, bo mieliśmy rozmowę i sprzątały. Po szafkach w środku przecież grzebać nie będę. A że już wtedy raz na jakiś czas wynosiły z pokoju całą ogromniastą reklamówkę pełna puszek po piwie- nie wnikałam, skoro nie miałam powodów do niepokoju w pokoju.
W wakacje była druga sama- więcej jej nie było niż była, burd nie robiła, focha miałam wtedy do niej o to suszenie ubrań w pokoju, bo pojechała sobie gdzieś na dwa tygodnie, a jak wróciła i wchodziła do pokoju, kiedy przechodziłam, to zobaczyłam, że te dwa tygodnie pranie wisiało w pokoju- i wtedy coś na ścianę wylazło.
Od tamtej pory zaczęłam zaglądać do pokoju- sprawdzać okno, wietrzyć pokój. Nie czułam się jednak odpowiedzialna za to, co w szafkach trzyma- jeszcze nie śmierdziało.
Wróciła na październik pierwsza- dwa tygodnie względny spokój, a potem zaczęły sie burdy, pijaństwo, imprezy, syf, niesprzątanie- i zaczęliśmy się kłócic, jak doszły do tego np. moje waciki zużyte, zawinięte w ich papier, to już pękło coś we mnie, a jak nabrałam stuprocentowej pewności, że jeszcze proszku do prania mi ubyło- wyleciała druga, teraz po niej wyprowadziła się i pierwsza. I w końcu mamy spokój.