To ja powiem tak. Abstrahując od osób chorych o których wspominała np. Marlena czy przyjmujących leki powodujące wzrost wagi - nadwaga nie bierze się z powietrza, nie ma czegoś takiego jak 'uwarunkowania genetyczne'! Mogą być nawyki żywieniowe z pokolenia na pokolenie, gdzie w domu od zawsze jadło się dużo i tłusto, ale nie ma żadnego genu, który powoduje tycie. No chyba że wynaleziony przez sławnych 'amerykańskich naukowców'.
Mam w rodzinie kilka osób otyłych, które twierdzą, że tak naprawdę jedzą mało, nadwaga robi się sama, a w ogóle to nadwagę oni mają w genach! Przykra prawda jest taka, że każdą jedną zupę zabielają całym kubkiem śmietany i zagęszczają mąką, na stole króluje ilość ziemniaków i makaronu, którą można by wojsko wykarmić. Na śniadanie pół bochenka białego chleba, boczuś, tona parówek. Zestaw owocowo-warzywny składa się z połowy banana na tydzień, a ruch ogranicza się prawie wyłącznie do przełączania kanałów w telewizorze. A do słodkiej kawy oczywiście ciasteczka, no bo jak - kawa bez ciasteczka?!
Mieszkam w Wielkiej Brytanii i widzę i trafia mnie, jak matka wpieprza (bo nie 'je') frytki ociekające tłuszczem i podaje tyle samo co sobie dziecku w wózku! Jeśli to są uwarunkowania genetyczne, bo przecież: matka-dziecko, to ewentualnie mogę się zgodzić.
Też miałam jeszcze kilka lat temu 'sporo więcej tu i tam', więc proszę nie mówić, że nie wiem, o czym piszę. Nie ma co się zasłaniać genami, jeśli jest się osobą zdrową. Magiczne MŻ, a nie dieta ananasowa czyli 'a-na-nas to nie działa'.