A tu o taki patent na mycie okien: z neta.. Prztestowałam! działa!
Postanowiła dokończyć dzieła tym, co miała w domu - octem :-) Zaradna nalała sobie tego octu do spryskiwacza (3/4 octu + 1/4 wody) i wzięła się za mycie. Okna i ramy - kryształy! Ani pół smugi. Bez dwukrotnego mycia, polerowania, super szmatek z mikrofibry i innych dupersztolców. Ocet + woda + sprana bawełniana koszulka po dzieciach. Efekt powalił Zaradną na kolana. Koszt - butelka octu ok. 2zł, Zaradna zużyła pół butelki na 6 okien, lodówkę, szafki i blaty w kuchni i jeszcze jej zostało :-)
Żeby jednak nie było tak słodko - nie ma co kryć, ocet śmierdzi. Wszelakie płyny są o fantazyjnych zapachach od fiołków przez konwalie po róże, a ocet jedzie i już. Na szczęście jego zapaszek nie utrzymuje się długo i przy otwartych oknach i przeciągu, po godzinie go nie czuć. A okna dalej błyszczą na kilometr :-)