10 października 2010 08:06 | ID: 306175
10 października 2010 20:50 | ID: 306512
10 października 2010 20:51 | ID: 306514
10 października 2010 21:04 | ID: 306532
10 października 2010 21:13 | ID: 306540
Zabicie kogoś może natomiast wynikać z uzasadnionych różnymi okolicznościami powodów (np. samoobrony lub wykonaniem słusznie wydanego przez wyższy autorytet wyroku). Może jednak być też wynikiem niezamierzonego, akcydentalnego działania.
Starożytni Izraelici doskonale znali tę różnicę od bardzo dawna, o czym świadczy pewne zdarzenie z życia Abrahama (1 Mojż.14:14-16), ich praojca. Dlatego też, nie czuli żadnej konsternacji, kiedy mieli wykonać wyrok Boga na mieszkańcach Kanaanu... i nie tylko
A zatem Bóg nie jest przeciwko karze smierci, tylko bezsensownym mordom.
10 października 2010 21:20 | ID: 306544
10 października 2010 21:22 | ID: 306545
10 października 2010 21:22 | ID: 306546
10 października 2010 21:22 | ID: 306547
10 października 2010 21:34 | ID: 306556
11 października 2010 21:02 | ID: 307240
Mam jedno pytanie do tych, którzy widzą w mordercy tylko bestię, którą trzeba uśmiercić, a nie dostrzegają w ogóle człowieka: Ile obiektywnej winy jest w tych nieszczęsnikach, a ile zależało od czynników niezaleznych od człowieka, jak: geny, wychowanie, a raczej jego brak, fatalne wzorce, dziecięce traumy, itp.?
Czym jest tzw. wolna wola, czyli wolne decydowanie o czynieniu dobra lub zła, tak podkreslana jako przymiot dany od Boga każdemu człowiekowi? Czy jest ona naprawdę obiektywnie wolna, czy też zdeterminowana „stanami przeszłymi", jak ww. niezalezne czynniki.
Mowiąc prosto: ktoś przychodzi na świat w kryminogennej rodzinie, bez zasad moralnych, od najmłodszych lat widzący zło i przemoc wokół siebie i sam doświadczający najgorszych form przemocy, bity, molestowany, upokarzany. I z drugiej strony: dziecko z kochającej, zdrowej moralnie rodziny, starannie wychowywane, zadbane pod względem emocjonalnych i materialnych potrzeb. Który ma większe szanse na bycie przestępcą? Czy ewentualna wina Przypadku I jest wyłącznie jego osobistą winą? A bycie całe życie moralnym- wyłączną zasługą Przypadku II?
Ja przynajmniej będąc Przypadkiem nr 2 nie czuję specjalnie swoich zasług w tym, ze żyję moralnie. Uważam, iż bez specjalnie swojego udziału, poprzez to, gdzie się urodziłam , z jakich przodków, jak mnie wychowano, jak ustawiono mi sumienie- zostałam zdeterminowana w dużym stopniu do czynienia dobra bardziej niż zła.
Jezus powiedział: <<Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie>>.
Więc dlaczego nie działać by to miało w drugą stronę? Kogo udziałem stało się dorastanie w niemoralnych warunkach, a winnym tychże warunków bywa również szeroko pojmowane społeczeństwo, wraz ze swą reprezentacją: rządem- bo nie umie zapewnić wszystkim godnych warunków życia, bo niereaguje często na rodzinne patologie (jak mądrze napisała jedna z aśka_r w wątku o morderczyni dziecka, którą gryzło sumienie: „Ja to się zastanawiam gdzie były te wszystkie super opiekunki społeczne od zabierania dzieci jak ta dziewczyna była jeszcze dzieckiem" )- niech ma też dla „urodzonych morderców" okoliczności łagodzące. Na tyle tylko łagodzące, by pozwolić im żyć, w warunkach więziennych już do końca życia.
Dla mnie kara śmierci- jest prymitywnym odwetem społeczeństwa. Niczym więcej.
11 października 2010 21:43 | ID: 307262
Dla mnie kara śmierci- jest prymitywnym odwetem społeczeństwa. Niczym więcej.
Jestem świadom czym jest kara śmierci.
Jednak czy ja jestem odpowiedzialny za śmierć - tak.
Prowadząc pojazd - również.
Jednak ustawodawca dał mi prawo o stanowieniu o śmierci. Pośrednio - ZABIŁEM.
Dla bezpieczeństwa naszego narodu czyli dla mnie i dla Ciebie.
Czy zrobił bym to jeszcze raz - TAK.
Założyłem tysiące ładunków, tysiące rozbroiłem kto mi podziękował?
Są osoby to czyniące a Ty?
Czy znany Ci jest termin „zardzewiałej śmierci" - jeśli tak to wiesz o czym piszę.
Do kogo będziesz mieć pretensje jeśli Twoje dziecko zamiast grzybów przyniesie pociski artyleryjskie?
To kara śmierci dla domu .
Czy spotkałaś się z informacja na ten temat?
Nie po to wróciłem do pracy jako „młody emeryt" aby dać za wygraną. Jednak aby strzec naszego bezpieczeństwa nawet kosztem śmierci.
Czy jestem bezwzględny - TAK, to moje drugie imię.
11 października 2010 22:08 | ID: 307265
Jestem przeciwna karze śmierci... Z kilku powodów... Pierwszy - dla mnie najważniejszy - prawo mego Boga - NIE ZABIJAJ... Mając to na uwadze, nie czuję się upoważniona do stawiania kogokolwiek na szafocie... Kto jest bez winy niechaj pierwszy rzuci kamień... Ale zaraz usłyszę, że wina winie nierówna... Prawda... Ale kto z nas może dać gwarancję czy to co my czynimy jako tę „winę" czasem nie będzie w skutkach gorsze niż dziś już wyraźnie zaznaczona wina konkretnego skazańca...? Po drugie... Może to zabrzmi dziwnie, ale dla mnie kara śmierci nie jest karą... Dla mnie stokroć większym obarczeniem winnego za winę jest danie mu możliwości, albo lepiej: skazanie go na długoletnie pamiętanie o tym co zrobił... Ktoś powie: a co taki degenerat może sobie myśleć o swoim czynie...? Zdziwilibyście się, ale bardzo dużo... Nieraz tak dużo, że nie potrafi sobie z tym poradzić i szarpie się na własne, zasądzone życie... Zmieniłabym tylko warunki odbywania tych długoletnich kar... Zamiast więziennego, jak dziś, sanatorium, prawdziwe więzienie... Nie z telewizorem... Nie z cieplutkim kaloryferkiem... Nie bez ciężkiej pracy... Niech człowiek, który zawinił wobec innych odpracuje tę winę choć w jakimś stopniu... Niech poczuję, jak ciąży na nim ten czyn... I nie myślę tu o pastwieniu się nad skazanym...Bynajmniej... Tylko myślę o tym, by odbywanie kary było adekwatne do popełnionej winy... Zrobiłeś źle...? Bierz to brzemię... Ten krzyż... Tak... Krzyż... I go teraz nieś...! A krzyż ma to do siebie, że lekki nie jest... Tak sobie myślę, że będąc dalece rozwiniętymi cywilizacjami, możemy obejść się bez dawana sobie prawa do „rządu dusz"... Jest wina...? Niech będzie i kara... Ale jak już kiedyś pisałam: oko za oko a świat będzie ślepy... Broniłam życia... Bronię... I bronić będę... Najwyższą karę pozostawiam Temu, kto ma prawo do każdego ludzkiego życia - Bogu... Ja się czuję za mała, by takie wyroki wydawać... Ktoś zaraz napisze: poczekaj... ciekawe co byś zrobiła, gdyby ci dziecko brutalnie zamordowano i złapano sprawcę... Nie wiem co bym zrobiła... Ale wierzę, że moje zasady pozwoliłby mi ocalić moją własną duszę przed zgubą - zabiciem innego człowieka lub żądaniem dla niego kary śmierci...
12 października 2010 00:58 | ID: 307301
Mam jedno pytanie do tych, którzy widzą w mordercy tylko bestię, którą trzeba uśmiercić, a nie dostrzegają w ogóle człowieka: Ile obiektywnej winy jest w tych nieszczęsnikach, a ile zależało od czynników niezaleznych od człowieka, jak: geny, wychowanie, a raczej jego brak, fatalne wzorce, dziecięce traumy, itp.?
Czym jest tzw. wolna wola, czyli wolne decydowanie o czynieniu dobra lub zła, tak podkreslana jako przymiot dany od Boga każdemu człowiekowi? Czy jest ona naprawdę obiektywnie wolna, czy też zdeterminowana „stanami przeszłymi", jak ww. niezalezne czynniki.
Mowiąc prosto: ktoś przychodzi na świat w kryminogennej rodzinie, bez zasad moralnych, od najmłodszych lat widzący zło i przemoc wokół siebie i sam doświadczający najgorszych form przemocy, bity, molestowany, upokarzany. I z drugiej strony: dziecko z kochającej, zdrowej moralnie rodziny, starannie wychowywane, zadbane pod względem emocjonalnych i materialnych potrzeb. Który ma większe szanse na bycie przestępcą? Czy ewentualna wina Przypadku I jest wyłącznie jego osobistą winą? A bycie całe życie moralnym- wyłączną zasługą Przypadku II?
Ja przynajmniej będąc Przypadkiem nr 2 nie czuję specjalnie swoich zasług w tym, ze żyję moralnie. Uważam, iż bez specjalnie swojego udziału, poprzez to, gdzie się urodziłam , z jakich przodków, jak mnie wychowano, jak ustawiono mi sumienie- zostałam zdeterminowana w dużym stopniu do czynienia dobra bardziej niż zła.
Jezus powiedział: <<Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie>>.
Więc dlaczego nie działać by to miało w drugą stronę? Kogo udziałem stało się dorastanie w niemoralnych warunkach, a winnym tychże warunków bywa również szeroko pojmowane społeczeństwo, wraz ze swą reprezentacją: rządem- bo nie umie zapewnić wszystkim godnych warunków życia, bo niereaguje często na rodzinne patologie (jak mądrze napisała jedna z aśka_r w wątku o morderczyni dziecka, którą gryzło sumienie: „Ja to się zastanawiam gdzie były te wszystkie super opiekunki społeczne od zabierania dzieci jak ta dziewczyna była jeszcze dzieckiem" )- niech ma też dla „urodzonych morderców" okoliczności łagodzące. Na tyle tylko łagodzące, by pozwolić im żyć, w warunkach więziennych już do końca życia.
Dla mnie kara śmierci- jest prymitywnym odwetem społeczeństwa. Niczym więcej.
12 października 2010 07:05 | ID: 307311
Jagienko- szacunek ogromny. Sopel- nie do końca rozumiem, co autor miał na mysli.... żołnierz- to jednak nie kat, a śmierć w wyniku działań wojennych- to nie zimny, odczłowieczony KS.
WRC- czy jedynym motywem ma być zemsta? Ja nie pielęgnuję w sobie żadnych tendencji odwetowych. Oczywiscie nikt mnie nie okaleczył, nie zabił moich bliskich, niemniej zdarzyło się, iż mnie niezasłużenie skrzywdzono. Wybaczyłam. Mogąc się jakoś zemścić- bo miałam na to warunki, nie zrobiłam tego, a wręcz przeciwnie- chroniłam swojego krzywdziciela, bo uważam, że zemsta to emanacja prymitywizmu. Wolę być ponad- dla własnego spokoju sumienia. O jakim łagodnym wyroku mówisz? dożywocie to łagodny wyrok? Nie ma większego oprocz kary śmierci. Co zabicie w imię prawa zmienia? Odstrasza? Bajki. Chroni społeczeństwo? Bajki, bo są inne metody. Więc co? Zadośćuczynienie? Zadośćuczynienie czyjąś śmiercią? To nie zadośćuczynienie- to brutalna żądza odwetu, oko za oko, ząb za ząb. Nieszczęsnicy? Tak. Bo nie dostali od Boga ( losu) tyle co ja. I myśl sobie o mnie, co chcesz. O ostatnim Twoim zdaniu nawet się nie wypowiem.
12 października 2010 08:24 | ID: 307337
Mam jedno pytanie do tych, którzy widzą w mordercy tylko bestię, którą trzeba uśmiercić, a nie dostrzegają w ogóle człowieka: Ile obiektywnej winy jest w tych nieszczęsnikach, a ile zależało od czynników niezaleznych od człowieka, jak: geny, wychowanie, a raczej jego brak, fatalne wzorce, dziecięce traumy, itp.
Nie masz konta? Zaloguj się, aby tworzyć nowe wątki i dyskutować na forum.