Ja mieszkałam z rodzicami alkoholikami do 14 roku życia, później sąd ograniczył im prawa rodzicielskie i razem z siostrą trafiłyśmy do domu dziecka. Z perspektywy czasu widzę, że było to potrzebne, bo my już robiłyśmy, co chciałyśmy, zaczęłyśmy popalać itp...
Byłam praktycznie odseparowana od rodziców, bo nie lubiłam chodzić do swojego rodzinnego domu... Po prostu się bałam... Jak miałam tam iść to od razu przypominała mi się scena jak w środku zimy wybiegam na bosaka i biegnę do babci 2 km na ratunek...
Rodzice się nami nie interesowali, nie przychodzili, nie kontaktowali się z wychowawcami- natomiast był to świetny czas do picia, bo nie ma dzieci w domu, nikt nie przeszkadza- w końcu nie ma kłopotu na głowie!
Dzis wiem, że nigdy nie zgotuję tego losu moim dzieciom
Mam męża, niedługo doczekamy się córeczki i.. tego nie dziedziczy się w genach! Na pewno!
Takim dzieciom potrzebna jest pomoc, podanie ręki....
Dla mnie pomocną dłonią- był np. dom dziecka- chociaż to wydaje się dziwne....
Bałam się wkroczyć w dorosłe życie, bo obawiałam się, że w moim życiu w przyszłości również będzie alkohol
Ale uświadomiłam sobie, że to ja decyduje o tym jakie będzie moje życie, że nie warto patrzeć w przeszłość, bo i tak to nic nie zmieni... Trzeba iść przed siebie i walczyć o swoje...
A z rodzicami mam znikomy kontakt...Bo ten kontakt nie jest mi do niczego potrzebny, pokochałam rodzinę mojego męża jak swoją własną, a ja niedługo będę miała swoją pełną własną rodzinkę:-)