Niemowlę uspokajać - ono nie potrafi "wymuszać", ono rozpaczliwie potrzebuje bliskości matki, bo jest przewcześnie wyrwane z jej łona (każdy ludzki "donoszony" noworodek to tzw. fizjologiczny wcześniak). Ono tylko płaczem potrafi sygnalizować swoje potrzeby. Zostawić niemowlę do wypłakania to tak jak zostawić wołającą rozpaczliwie o pomoc kobietę, że "niech się wykrzyczy". Małpy całymi miesiącami nie wypuszczają młodych z rąk - a takie małe szympanse dla przykładu rodzą się o niebo bardziej dojrzałe niż ludzkie dzieci.
A potem, to już mama sama musi wiedzieć, czy dziecko "wymusza", czy faktycznie cierpi psychicznie. Największy problem jest z tym, że nie zawsze rodzic dobrze pojmuje cierpienie dziecka. Bo dziecko może naprawdę cierpieć psychicznie z powodu tego, że skończyły się ulubione płatki. A matka myśli, że foch, i "daje się wypłakać". Fajnie jest to opisane w książce "Mądrzy rodzice". Dziecku, które wymusza, najczęściej nie lecą łzy i jest skore do komunikowania się - bo komunikowanie się jest niezbędne do uzyskania tego, co chce wymusić ;) Dziecko cierpiące psychicznie płacze ze łzami i "nie kontaktuje" w swym bólu ;)
Chociaż jest jeszcze trzecia sytuacja, kiedy dziecko chce się "wyżalić", wypłakać złe emocje, dorośli też tak czasem mają - no to niech wówczas popłakusia :)