Generacja 1500 - za mało by żyć, zbyt wiele by umrzeć
Człowiek biega do pracy z wywieszonym językiem i daje z siebie wszystko. Przepracowany, zmęczony i zrezygnowany patrzy na wyciąg z banku i oczom nie wierzy. Wypłata? Bardziej upokorzenie i niedocenienie. Ale nie można narzekać, bo i tak dobrze, że praca jest. Teraz trzeba zapłacić rachunki, dokładnie zaplanować, ile wydać na jedzenie, żeby starczyło jeszcze na lekarstwa. I tak za każdym razem: planowanie, główkowanie i strach. Nie wiadomo, czy w tym miesiącu nie trzeba będzie pożyczyć trochę gotówki. Miliony ludzi w naszym kraju zarabiają niewiele więcej, od najniższej pensji. Odmawiają sobie przyjemności, skupiają się na podstawowych potrzebach. Trudno określić dokładny wiek czy wykształcenie. Taki stan dopada świeżo upieczonych absolwentów wyższych uczelni, ale również ludzi z wieloletnim doświadczeniem zawodowym, którym noga powinęła się tuż przed emeryturą. "Generacja 1500" walczy każdego dnia o przetrwanie. Są też tacy, którzy znaleźli receptę na niskie zarobki, niestety rezygnują z założenia rodziny.
Na onecie czytamy:
Internautka Aska skończyła studia, zna dwa języki, ma prawo jazdy. Pracuje za 1500 złotych na rękę. "Nie da się za to godnie żyć. Nie mam znajomości. Mój były chłopak ma średnie wykształcenie. Języka obcego nie zna nawet na poziomie podstawowym. Pracuje u krewnego za 7 tysięcy złotych na rękę. Sam kiedyś przyznał, że dostaje to za nic, bo prawie nic nie robi. Wszystko robią podwładni, którzy tyrają za najniższą krajową" – dodaje.
W podobnej sytuacji finansowej jest bibliotekarka, która po 32 latach pracy na pełnym etacie, łącznie z dodatkiem kierowniczym zarabia 1300 złotych na rękę. Jak sama twierdzi "to za mało by żyć, za dużo żeby umrzeć". Kobieta dodaje: "Mam trójkę dzieci - w tym syn studiuje i niestety jest dopiero na pierwszym roku".
Takich historii jest wiele... Czy naprawdę tak wielu ludzi należy do Generacji 1500? Są też tacy, których pensja nie wynosi wiele ponad tysiąc złotych. Czy to nadal życie, czy już wegetacja? Dlaczego tak wielu ludzi musi wybierać pomiędzy żywnością a lekami? Czyja to wina - rynku pracy, gospodarki, a może braku zaradności życiowej, 'znajomości, jak niektórzy mówią, twierdząc, że wszyscy po znajomości dostali lepszą pracę. Gdzie wobec tego są ich znajomi?
http://blog.onet.pl/41515,1,archiwum_goracy.html
Co pozostaje Generacji 1500? Pogodzenie się z losem, walka o kęs chleba... A może emigracja?