Od środy noszę kapustę w piersiach, a właściwie to w staniku. Wtorek rano był ostatnim dniem, kiedy Matuś dostał pierś. Po pracy pojechałam po niego do mamy i tam, pod wpływem impulsu, posmarowałam piersi Amolem...do końca życia nie zapomnę rozczarowanej miny Mateuszka...Aż mu się łzy w oczach zakręciły. Mi zresztą również.
Przez dwa wieczory domagał się "cycucha", ale na szczęście szybko dawał się przekonać, że cyc jest "be"
Wczoraj i dziś, wieczorne zasypianie, odbywało się bez problemów.
A ja? No cóż...Nie przypuszczałam, że piersi, napełnione pokarmem, aż tak mogą boleć. To, ze boleć będą, to się domyślałam, ale że aż tak...Tu mnie wyobraźnia zawiodła...
Jakiś czas temu, byłam na badaniach kontrolnych u ginekologa i rozmawiałam z nim o odstawieniu małego od piersi. Lekarz zaproponował tabletki, które powinnam brać przez dwa tygodnie. Faktem jest, że uprzedził mnie, że mogę się po nich źle czuć, ale chyba nawet on nie przewidział, ze aż tak bardzo źle się poczuję... Po prostu przestałam funkcjonować! Szczęście w nieszczęściu, że wzięłam tą tabletkę w pracy i Mati był pod opieką babci, a nie wieczorem jak byliśmy tylko we dwoje.
Zawroty głowy, silne dreszcze, torsje, ból głowy i totalny spadek energii...takie objawy mi towarzyszyły prze ponad cztery godziny. Jako, ze zwolnili mnie z pracy, to te najgorsze godziny przespałam. Jednak dopiero następnego dnia poczułam się naprawdę dobrze.
A mogłam wcześniej na Familie.pl zapytać jak sobie radzić z bólem piersi przy odstawianiu dziecka, a nie brać jakąś durną tabletkę, za która zapłaciliśmy 70,00 zł, tzn. za całe opakowanie, ale tylko jedną wzięłam.
Na forum polecono mi okłady z "podziobanych" liści kapusty i już pierwszy okład mi pomógł. W związku tym, od kilku dniu szwendam się z kapustą w staniku...i odczuwam ogromną ulgę już, ale pewnie jeszcze przez kilka dni będę musiała się pomęczyć.
Zamknij