On- mój J. J. i Ja- A.A....czyli nasza codziennośćKategorie: Rodzicielstwo Liczba wpisów: 294, liczba wizyt: 519565 |
Nadesłane przez: anetaab 16-01-2012 22:13
Planowałam wczoraj "wykopać" z piwnicy sanki, pamiętające mnie i moją siostrę, tyle że minusem jest wkręcone, a nawet wyrzucone oparcie.
Uznałam jednak, że sprawdzę chociaż czy mój pierworodny będzie tym sportem zainteresowany.
Schodząc wypatrzyłam na klatce saneczki sąsiadów - z oparcie, toteż zapukałam i grzecznie zapytałam czy mogę pożyczyć na pół godzninki, Uprzejmie się zgodzili. Toteż chociaż tego nie przeczytaja to bardzo im w tym miejscu dziękuję.
A Jakub? Zachwycony!
Z górki niekoniecznie, bał się troszkę, za to wozic się kazał. Jak tylko stawałam do fotki ( sesja się odbywała- realizuję plan) upominał się o wożonko.
Chciałaś mamo synka- to teraz się nie obijaj!
Tym oto sposobem napotkał mnie nowy wydatek- trza dziecięciu sanki sprawić.
Pod koniec spaceru.
Mamo ja sam . :)
A dziś upewnił mnie w przekonaniu, że je chce- szedł, a nawet prawie biegł za sankami gdy je zobaczył.